„(…) W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego stulecia Sudety przestały być poniemieckie. Miały już swoją powojenną tradycję i legendę. A potem przyszło kolejne pokolenie, które zaczęło interesować się tym, co jest pod farbą na skrupulatnie zamalowanej powierzchni. Pokolenie, które czuło, że bez tej wiedzy jest im źle. To pokolenie osadników, którzy trafili na Ziemię Kłodzką. Osadników późniejszych, tych z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. To oni zaczęli wiązać przeszłość z teraźniejszością. Nieswojość kołatającą się gdzieś w głowach pierwszych powojennych mieszkańców Sudetów, zamienili we własną tożsamość, w sudeckość.”

O tym, czym jest dla Niego sudeckość, autor opowiada w trzydziestu historiach, rozproszonych po całych Sudetach. Począwszy od pierwszych rodzinnych wakacji spędzonych w Karkonoszach, poprzez pomieszkiwanie w karkonoskich chatkach (miejsca kultowe dla wtajemniczonych), wspinaczkę w Górach Sokolich i po przeprowadzkę w Kotlinę Kłodzką. Piotrowicz opowiada o górach, o ludziach gór, i o różnorodności mieszkańców jego Krainy. Wspomina historię spotkania Olgi Tokarczuk, przybliża nam postać pustelnika z Gór Złotych, pokazuje świat, który bliski był jemu współczesnym (rocznik 1958).

Podczas lektury „Sudeckości”, zauważamy budującą zmianę w postrzeganiu tych poniemieckich terenów przez kolejne pokolenia. Zmianę przejawiającą się w coraz częstszej współpracy z sąsiadami, większej świadomości regionalnej związanej z historią tego miejsca, niezależnie od daty, co widocznie przekłada się na większy szacunek do przeszłości, architektury, krajobrazu i dbałości o miejsce, w którym przyszło nam żyć.

Fb-Button