Zapewne każdy zainteresowany literaturą wie już, że Nobla w dziedzinie Literatury otrzymała francuska pisarka Annie Ernaux.
Wyróżnienie przyznano za „odwagę i kliniczną ostrość, z jaką odkrywa korzenie, wyobcowanie i zbiorowe ograniczenia pamięci osobistej”.
Na polskim rynku wydawniczym do tej pory ukazały się jej dwie książki: w 1983 roku w przekładzie Iwony Badowskiej „Miejsce” i w 2008 roku w przekładzie Magdaleny Budzińskiej i Krzysztofa Jarosza „Lata”. „Lata” są dostępne na platformie Legimi.
fragment:
Znikną wszystkie obrazy:
kobieta, która w biały dzień, kucnąwszy z zadartą spódnicą, wysikała się w Yvetot na skraju ruin za barakiem, pełniącym po wojnie funkcję kawiarni, a potem podciągnęła majtki i wróciła do lokalu
zalana łzami twarz Alidy Valli tańczącej z Georges’em Wilsonem w filmie Tak długa nieobecność
mężczyzna minięty na chodniku w Padwie latem dziewięćdziesiątego roku, z rękami zgiętymi w łokciach i dłońmi przytkniętymi do barków, i natychmiast skojarzenie z talidomidem, który trzydzieści lat wcześniej przepisywano ciężarnym kobietom jako środek przeciwwymiotny, a jednocześnie dowcip, który z tej okazji opowiadano: przyszła matka robi na drutach wyprawkę dla dziecka, regularnie zażywając talidomid – po każdym rządku jedna tabletka. Zszokowana przyjaciółka pyta: „Nie wiesz, że twoje dziecko może się z tego powodu urodzić bez rąk?”, a tamta odpowiada: „Jasne, że wiem, ale i tak nie umiem robić rękawów”
Claude Piéplu w jednym z filmów Les Charlots na czele pułku legionistów ze sztandarem w jednej ręce, drugą ciągnący za sobą kozę
ta majestatyczna dama chora na alzheimera, ubrana w kwiecistą bluzkę jak inne pensjonariuszki domu starców, ale ona z niebieskim szalem na ramionach, bez przerwy przechadzająca się po korytarzach, wyniośle niczym diuszesa de Guermantes w Lasku Bulońskim, i przywołująca na myśl Céleste
Albaret, gdy pojawiła się pewnego wieczora w programie Bernarda Pivota
na scenie plenerowego teatru zamknięta w skrzyni kobieta, którą mężczyźni przeszywają srebrnymi włóczniami – wychodzi żywa, gdyż oglądaliśmy numer iluzjonistyczny zatytułowany Męczeństwo kobiety
mumie w postrzępionych koronkach dyndające ze ścian klasztoru kapucynów w Palermo
twarz Simone Signoret na afiszu Teresy Raquin
but na obrotowej podstawce w sklepie André przy rue du Gros-Horloge w Rouen i przesuwające się w kółko zdanie: „Z Babybotte Bébé biegaj żwawo i rośnij zdrowo”
nieznajomy z dworca Termini w Rzymie, który do połowy opuścił storę w swoim przedziale pierwszej klasy i niewidoczny aż do pasa, stojąc bokiem, manipulował penisem w intencji opartych o framugę opuszczonego okna młodych pasażerek pociągu na sąsiednim peronie
facet z reklamy płynu do mycia naczyń Paic Vaisselle, puszczanej w kinie, który wesoło tłukł brudne talerze, zamiast je zmywać. Srogi głos z offu mówił: „To nie jest rozwiązanie!”, a facet, patrząc z rozpaczą na widzów, pytał: „No to jakie jest rozwiązanie?”
plaża w Arenys de Mar nieopodal linii kolejowej, gość hotelowy podobny do Zappy’ego Maxa
noworodek rzucany w górę niczym oskórowany królik na sali porodowej kliniki Pasteura w Caudéran, pół godziny później widziany w beciku, jak śpi na boku w łóżeczku, z jedną rączką na zewnątrz i kołderką naciągniętą aż do ramion
[…]
Znikną naraz wszystkie jak miliony obrazów przewijających się w głowach dziadków zmarłych pół wieku temu oraz nieżyjących rodziców. Obrazy ukazujące czas, gdy było się dziewczynką pomiędzy istotami, które również znikły, jeszcze zanim przyszło się na świat. Podobnie w naszej pamięci istnieją nasze małe dzieci obok naszych rodziców i szkolnych kolegów. I my będziemy pewnego dnia we wspomnieniu naszych dzieci pośród wnuków i ludzi, którzy się jeszcze nie narodzili. Tak jak popęd seksualny pamięć nigdy się nie zatrzymuje. Dobiera w grupy zmarłych i żywych, istoty rzeczywiste i wyobrażone, marzenia i historię.
JJ